Sezon na nalewki

Owoce, spirytus i cukier. Składniki te nierzadko występują w różnych produktach osobno. Jest jednak taki, w którym ich połączenie jest wręcz nieodzowne. To nalewki, dla których sezon produkcji właśnie się rozpoczął.

Już pierwsza tegoroczna nalewka się maceruje – mówi Grzegorz Konieczny, kierownik Gorzelni w Turwi. – W drugiej dekadzie maja spirytusem zalałem rabarbar. W następnych miesiącach, gdy zaczną dojrzewać kolejne owoce, zacznę wytwarzać następne. Grzegorz Konieczny w produkcji nalewek jest specjalistą. Ich wytwarzaniem zajmuje się już kilkanaście lat. Zaczynał od kilku najpopularniejszych, m.in. z wiśni i malin, a dziś w jego barku można znaleźć 34 rodzaje. Jak mówi - pierwsze nalewki produkował na bazie przepisów pochodzących z książek, a obecnie sam eksperymentuje. Jednak jak podkreśla - są pewne zasady, których należy przestrzegać. - Ważnym składnikiem nalewki są owoce - wyjaśnia pan Grzegorz. – Warto zadbać o to, aby były dojrzałe i soczyste. Najlepiej, by pochodziły z przydomowych sadów, gdzie ograniczona jest ilość pestycydów i oprysków. Przestrzegam przed ich zrywaniem z drzew rosnących przy drogach, bo jest w nich więcej ołowiu. Po zaopatrzeniu się w owoce należy je dokładnie umyć, a następnie pozostawić na chwilę by przeschły. Niektóre owoce pestkowe, na przykład wiśnie, warto wydrelować, a te które gabarytowo są duże, jak np. gruszki, można pokroić. Kolejnym etapem jest ich włożenie do odpowiedniego naczynia. Mogą to być słoiki, czy butle. Kierownik gorzelni z Turwi tak przygotowane owoce zalewa spirytusem o mocy maksymalnie 70%. - W taki sposób przygotowuję około 80 procent nalewek – tłumaczy Grzegorz Konieczny. – Najpierw owoce zalewam spirytusem, czekam od 6 do 10 tygodni. Po tym czasie zlewam zabarwiony sokiem spirytus, a do owoców dosypuję cukier. Znów czekam około 10 tygodni, po których zlewam syrop i łącze go z odlanym wcześniej spirytusem. Nalewka jest już prawie gotowa. Prawie nie znaczy jednak, że już jest gotowa do konsumpcji. Kolejna faza procesu jej produkcji to zlewanie i filtrowanie. Pan Grzegorz przecedza je przez... pieluchę. Jeżeli ktoś ma mniejszą ilość, może to zrobić przez watę. Niekiedy, aby wyłapać osad czynność tę trzeba wykonać dwa razy. Po tym zabiegu nalewkę można rozlewać do butelek, gdzie powinny postać od 4 do 6 miesięcy. Dopiero wtedy powinno się je degustować. - Ja sam od razu nie zlewam nalewki do butelek – zdradza kierownik z Turwi. – Stoją one sobie w butlach, a do karafek zlewam gdy jest taka potrzeba. Niektórzy do nalewek dodają wodę oraz miód. W takim przypadku powinno się jednak przegotowaną wodę schłodzić do temperatury ok. 40 stopni Celsjusza. Gdy będzie ona bardziej gorąca, miód straci swe właściwości. Część pasjonatów produkcji nalewek w pierwszej kolejności do owoców dosypuje cukier, a po zlaniu syropu wlewa do nich spirytus. Grzegorz Konieczny niektóre nalewki też przygotowuje w podobny sposób. To już, jego zdaniem, zależy od upodobania danej osoby i rodzaju owocu. - Nalewki to trunek zazwyczaj słodki i dość mocny, dlatego powinno się go degustować – dodaje Grzegorz Konieczny. – Dwa, trzy kieliszki powinny wystarczyć. Podczas wizyt w gorzelni w Turwi wielu gości miało okazję ich spróbować. Wśród nich nie zabrakło prezydenta Bronisława Komorowskiego, Waldemara Pawlaka, czy wiceministra rolnictwa Federacji Rosyjskiej. Podkreślali, że są dobre, ale mocne.
Innego rodzaju nalewki wytwarzają Benedyktyni z Lubinia. Na terenie ich opactwa w 2005 r. wytwórnię nalewek ziołowych „Bene” stworzył o. Patryk. Produkuje w niej nalewki benedyktyńskie wytwarzane na bazie 21 ziół. - Nalewki ziołowe pite w rozsądnych ilościach są dobre dla zdrowia – twierdzi o. Patryk Ostrzyżek. – Nasza „Benedyktynka” jest ukierunkowana na dolegliwości układu pokarmowego. Wzmacnia trawienie, rozgrzewa, uspokaja, koi migrenę i polepsza sen. Pomaga też wyeliminować niestrawność, nieżyty, stany zapalne, wzdęcia i zgagę. Wytwarzanie nalewek z zakonem Benedyktynów związane jest od wielu stuleci. Już Aurelius Kosjodor, który wstąpił do zgromadzenia jeszcze za życia oew. Benedykta z Nursji, prowadził badania nad roślinami leczniczymi. W 1510 r. o. Bernardo opracował recepturę leczniczego napoju składającego się z ziół i korzeni zalanych rumem. Był on określany jako cordial, czyli środek wzmacniający serce. Pijąc nalewki należy jednak pamiętać, że wzmocnią organizm, ale zażywane w odpowiedniej ilości.